„Mama zawsze powtarzała, że jestem dla niej najważniejszy. Gdy poznała faceta odstawiła mnie na bok jak meble z PRLu”
„Pamiętałem nasze życie po rozwodzie rodziców – jak razem przetrwaliśmy ten chaos, jak wzajemnie wspieraliśmy się, kiedy ojciec odszedł. Teraz to ona odchodziła, ale z własnej woli. Myślałem, że jestem gotowy, że dorosłem. Ale nie byłem”.
Nigdy nie myślałem, że moment, w którym opuszczę rodzinne gniazdo, przyjdzie tak szybko. Dopiero co zaczynałem cieszyć się studenckim życiem – nowi ludzie, zajęcia, codzienność, której sam nadawałem rytm. Mama i ja zawsze mieliśmy ze sobą bliską relację, ale kiedy rodzice się rozstali, to na nią spadł ciężar trzymania tego wszystkiego w kupie. Odkąd pamiętam, była silna, zdeterminowana, choć zmęczona. Wspierałem ją jak mogłem, próbując odnaleźć się w nowej sytuacji.
Nie potrzebowała mnie
Od kiedy pojawił się Krzysiek, widziałem, jak jej twarz się rozjaśnia, jak się śmieje, znowu nabiera chęci do życia. Byłem szczęśliwy, że ją to spotkało, ale w głębi czułem, że coś się zmienia, że nagle pojawia się ktoś, kto zastępuje mnie. Długo nie mówiła o swoich planach, aż w końcu… postanowili. Przeprowadzka. Nowe miasto. Nowe życie. Tyle że to było ich życie. Nie moje.
Zawsze byliśmy tylko my dwoje. A teraz nagle ona ma nowe życie, nowe plany, w których jakby dla mnie nie było miejsca. Chciała, żebym się cieszył razem z nią, żebym pojechał z nimi, ale ja już tu zacząłem coś budować. Jak mogła tak po prostu zostawić to wszystko?
Wszedłem do domu, jeszcze w butach, i zobaczyłem ich siedzących na kanapie. Rozmawiali cicho, ale mama od razu spojrzała na mnie, jakby czekała na ten moment.
– Kamil, musimy porozmawiać – zaczęła, a ja już wiedziałem, co usłyszę.
– O czym? – spytałem, choć odpowiedź była oczywista.
– Krzysiek i ja… Zdecydowaliśmy się zamieszkać razem. W innym mieście – powiedziała, a ja poczułem, jakby ziemia osunęła się pode mną.
– Naprawdę chcesz mnie tu zostawić? Po prostu się spakować i wyjechać? – starałem się mówić spokojnie, ale głos mi drżał.
– Synku, to dla mnie ogromna szansa. Krzysiek ma tam pracę, a ja potrzebuję zmiany. Ty możesz do nas dołączyć, kontynuować studia gdzie indziej albo wpadać na weekendy – tłumaczyła.
– Ale ja dopiero co zacząłem tu studia, mam swoje życie! Jak możesz tak po prostu… odejść?
Układała życie beze mnie
Przez cały wieczór miałem w głowie to jedno pytanie: Jak ona mogła podjąć taką decyzję beze mnie? Czułem, że muszę to z niej wyciągnąć, żeby w końcu zrozumieć.
– Jak mogłaś o tym zdecydować, nie pytając mnie o zdanie? To nie jest tylko twoje życie – zacząłem, kiedy wieczorem usiedliśmy przy stole.
Mama westchnęła ciężko, jakby w tej jednej chwili opadło z niej całe zmęczenie.
– Kamil, przez lata żyłam tylko dla ciebie. Całe moje życie to była opieka nad tobą, dbanie o dom, o ciebie… Czy nie mam prawa do szczęścia? Krzysiek jest dla mnie ważny. Potrzebuję czegoś dla siebie.
– A co z moim szczęściem? – Oparłem się o stół. – Przecież ja dopiero tu zaczynam. Mam swoje plany, nowe życie.
Znowu milczała. Unikała mojego spojrzenia. Wtedy zrozumiałem, że nie ma dla niej dobrej odpowiedzi. Z jednej strony wiedziałem, że chce być szczęśliwa, a z drugiej czułem się tak, jakby zostawiała mnie samego.
Następnego dnia wróciłem do domu późno po zajęciach. Zatrzymałem się w korytarzu, kiedy usłyszałem rozmowę dobiegającą z salonu. Mama i Krzysiek. Rozmawiali o mnie.
– Martwię się o Kamila – mówiła mama cicho, prawie szeptem. – On nie chce jechać z nami.
Krzysiek westchnął.
– Jest już dorosły. Musi sobie poradzić. Nie możesz wiecznie żyć jego życiem.
Byłem bezradny
Zamarłem. Przez moment poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy. Żyć moim życiem? Co on może o tym wiedzieć? Czekałem jeszcze chwilę, ale nic już nie usłyszałem. Wszedłem do salonu.
– Naprawdę tak myślisz, mamo? – rzuciłem od progu.
Oboje odwrócili się w moją stronę. Mama wyglądała na zaskoczoną, a Krzysiek po prostu wzruszył ramionami.
– To nie tak – zaczęła mama, wstając z kanapy. – Chciałam ci dać więcej czasu do namysłu.
– Czasu do namysłu? O czym ty mówisz? Już wszystko postanowiłaś. Ja się nawet nie liczę! – Wykrzyczałem te słowa, choć ledwo powstrzymywałem łzy. – Nie rozumiesz? Zawsze byłem twoim priorytetem, a teraz czuję, jakbym nic dla ciebie nie znaczył!
– Synku… – Mama próbowała coś powiedzieć, ale odwróciłem się i wybiegłem z domu, zanim zdążyła dokończyć.
Chodziłem bez celu po mieście, czułem, jak gniew miesza się z rozpaczą. Każda myśl wracała do tej samej sceny – ich dwoje, decydujących o mojej przyszłości, jakbym był tylko dodatkiem do ich planów. Nawet nie wiedziałem, gdzie idę. Znalazłem się na rynku, gdzie latarnie rozświetlały puste ulice. Usiadłem na ławce, próbując poukładać wszystko w głowie.
Nie chciałem być sam
„Może i jestem dorosły – powtarzałem sobie – ale czy to znaczy, że muszę radzić sobie sam? Przecież ona zawsze była przy mnie. Jak mogę teraz nagle zostać sam?”.
Pamiętałem nasze życie po rozwodzie rodziców – jak razem przetrwaliśmy ten chaos, jak wzajemnie wspieraliśmy się, kiedy ojciec odszedł. Teraz to ona odchodziła, ale z własnej woli. Myślałem, że jestem gotowy, że dorosłem. Ale nie byłem.
W końcu spojrzałem na telefon. Nie mogłem tak tego zostawić. Postanowiłem wrócić do domu i spróbować porozmawiać spokojniej. Mama siedziała sama w kuchni, Krzyśka nigdzie nie było.
– Musimy porozmawiać – powiedziałem, siadając naprzeciwko niej.
Mama podniosła wzrok. Była zmęczona, jakby te ostatnie dni wyssały z niej całą energię. W jej oczach widziałem troskę, ale też coś, czego wcześniej nie dostrzegałem – potrzebę zmiany. Może ja też tego potrzebowałem?
– Wiem, że to wszystko jest dla ciebie trudne. Ale ja muszę zacząć coś nowego. Potrzebuję tego.
– A ja? – spytałem. – Co ze mną? Zawsze byliśmy razem, a teraz mam zostać sam? Jak to wszystko sobie wyobrażasz?
Nie liczyła się ze mną
Wzięła głęboki oddech, jakby szukała właściwych słów.
– Nie chcę, żebyś czuł, że cię opuszczam. Nigdy bym tego nie zrobiła. Ale musisz zrozumieć, że jesteś już dorosły. Masz swoje życie, które zaczynasz budować. Ja też mam prawo do swojego szczęścia. Z Krzyśkiem. Ale to nie znaczy, że cię zostawię.
Patrzyłem na nią, czując, jak powoli dociera do mnie, że może rzeczywiście nie chodzi o to, by wybierać jedno życie kosztem drugiego.
– Rozumiem, że musisz iść swoją drogą – powiedziałem, starając się zachować spokój. – Ale co ze mną? Nie obchodzę cię już?
– Kamil… – mama lekko uśmiechnęła się przez łzy. – Wiem, że sobie poradzisz. Zawsze możesz na mnie liczyć. Nie opuszczam cię, synku. Po prostu oboje musimy iść dalej.
Wtedy pierwszy raz poczułem, że może na tym polega dorosłość – umieć odpuścić, nawet jeśli to boli. Czułem, że coś się zmieniło. Było mi lżej, ale też dziwnie pusto. Jakby zniknęła część mnie, którą zawsze była ona.
Wziąłem się w garść
Postanowiłem znaleźć pokój do wynajęcia. Dogadałem się z kolegą, który wynajmował cale mieszkanie. Podpisałem umowę, a potem wziąłem się za pakowanie rzeczy. Mama pomagała mi, choć widziałem, że próbowała nie okazywać emocji. Krzysiek trzymał się z boku. Gdy nadszedł dzień przeprowadzki, mama objęła mnie mocno.
– Pamiętaj, że zawsze będziesz miał dom, dokądkolwiek pójdziesz – powiedziała cicho, a ja poczułem ciepło jej słów, choć wiedziałem, że ten dom już nigdy nie będzie taki sam.
Odsunąłem się, spoglądając na nią po raz ostatni przed wyjściem.
– Wiem, mamo – odpowiedziałem. – Ale teraz muszę zacząć budować własny.
Kiedy zamknąłem za sobą drzwi, poczułem mieszankę smutku i ulgi. Może to właśnie jest dorosłość – umieć odejść, wiedząc, że już nie jesteś tym samym człowiekiem, który wszedł. Wiedziałem jedno – od tego momentu to było moje życie. I choć bałem się tego, co będzie dalej, czułem, że wreszcie ruszam we własną stronę.
Kamil, 21 lat