Reklama

Od piętnastu lat pracowałam w kadrach i lubiłam swoją rutynę. Wszystko na swoim miejscu, w odpowiednim czasie. Bez zbędnych niespodzianek. Ale kiedy do naszego działu dołączył Igor, poczułam, jakby ktoś z impetem przewrócił mój starannie ustawiony domek z kart. Ilekroć pojawiał się na zebraniach, wprowadzał zamęt. Próbowałam go zdyscyplinować, sprowadzić na ziemię, aż w końcu zaczęłam zauważać coś jeszcze. Coś, czego nie chciałam widzieć. Był w nim ten błysk – ironiczny, buntowniczy, jakby śmiał się z całego świata. I ze mnie. A ja... nie potrafiłam już patrzeć na niego jak na podwładnego. To było niebezpieczne. Wiedziałam, że powinnam się trzymać zasad. Tyle że Igor miał w sobie coś, co sprawiało, że te zasady nagle wydawały się... zbyt sztywne.

Reklama

Byłam zła

Zostałam z Igorem po godzinach. Wszyscy już wyszli, światła biura przygasały, a my siedzieliśmy w sali konferencyjnej z laptopami. Początkowo rozmawialiśmy o pracy, ale z czasem atmosfera zaczęła się zmieniać.

Myślisz, że to dobra decyzja? – zapytał, marszcząc brwi i lekko się do mnie nachylając.

– Jest bezpieczna. A bezpieczeństwo to luksus, którego często się nie docenia – odparłam, unosząc brew.

Zaśmiał się cicho, odchylając się na krześle.

– Ty naprawdę lubisz mieć wszystko pod kontrolą, co?

– Ktoś musi. Inaczej zapanowałby tu chaos – wzruszyłam ramionami.

Przez chwilę milczeliśmy. Czułam, jak napięcie gęstnieje między nami. Spojrzałam na niego – uważnie, może zbyt długo. I wtedy powiedział:

Za trzy miesiące biorę ślub.

– Gratulacje – odpowiedziałam chłodno. – Nie wierzę w wieczną miłość, ale to chyba miłe, że ktoś jeszcze wierzy.

A ty nigdy nie chciałaś? – zapytał.

Nie odpowiedziałam. Zamiast tego spojrzałam na niego pytająco. I wtedy to się stało. Pochylił się i mnie pocałował. Najpierw ostrożnie, jakby czekał, czy go odtrącę. Nie zrobiłam tego. Tamtej nocy nie wróciłam do domu sama. Rano powinno być mi wstyd. Ale nie było. Byłam zła, że nie zrobiłam tego wcześniej.

Czułam się upokorzona

W poniedziałek w pracy wszystko wyglądało tak samo. Ale dla mnie nic już nie było takie jak wcześniej. Unikałam Igora. Przechodziłam obok niego bez słowa, patrząc ponad jego ramieniem, jakby nie istniał. Nie miałam gotowego planu. Wiedziałam tylko, że to się nie powinno było wydarzyć. W porze lunchu podszedł do mnie z nieco spiętym wyrazem twarzy.

– Jesteśmy w pracy – odpowiedziałam sucho.

– Wiem. Ale... To, co się wydarzyło... – szepnął.

To był błąd. I nie chcę, żeby się powtórzył – starałam się brzmieć stanowczo, choć głos mi zadrżał.

– Kasia nie wie. Nie może się dowiedzieć.

Jego słowa wybrzmiały we mnie jak zimny prysznic.

Czyli ślub dalej aktualny? – zapytałam, mrużąc oczy.

Poczułam, jak coś we mnie pęka. Było mi wstyd – nie za to, co zrobiliśmy, ale że dałam się wciągnąć w coś, co od początku nie miało szans.

– Tak. Wiesz... wszystko już zaplanowane. Rodzina, sala, terminy... – mówił coraz ciszej.

Czyli po prostu się zabawiłeś – parsknęłam gorzko.

– Nie, ale nie mogę tego rozwalić. Za dużo ludzi ucierpi.

Po powrocie z pracy długo siedziałam nad jego profilem w social mediach. Zdjęcia z narzeczoną, z podpisami typu „moja jedyna”. Czułam złość. Ale jeszcze mocniej – upokorzenie.

Krew odpłynęła mi z twarzy

Nie chciałam podsłuchiwać. Weszłam po prostu wcześniej do sali konferencyjnej, gdzie Igor rozmawiał przez telefon. Nie zauważył mnie od razu. Stał przy oknie, patrząc gdzieś w dal. Ton miał miękki, ciepły. Inny niż ten, którym mówił do mnie.

– Kochanie, nic się nie wydarzyło. Nie ma o czym mówić. Tak, ja też... – uśmiechnął się do słuchawki. – Jeszcze chwila i będziemy razem na zawsze.

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Cofnęłam się o krok i wtedy on mnie zauważył. Zbladł. Zakończył rozmowę natychmiast.

– Nie wydarzyło się nic? – przerwałam mu. – Serio? Tak to sobie tłumaczysz?

– Proszę cię... Nie rób sceny. Nie tutaj.

– Spałeś ze mną, a potem wróciłeś do niej i udajesz, że nic się nie stało?

Nie mogę jej tego powiedzieć. Ona nie zasługuje na to, by cierpieć – mówił coraz szybciej.

– A ja?

Zamilkł. Spojrzał na mnie błagalnie.

– Proszę, nie mów jej. Nie rozwalaj mi życia.

Zamknęłam oczy. Jego słowa dudniły mi w głowie. Odwróciłam się i wyszłam.

Patrzyłam na nią z zazdrością i wstrętem

Siedziałam przy biurku i patrzyłam w ekran, ale nic nie widziałam. Litery zlewały się w bezkształtną masę. Ktoś zapukał do mojego gabinetu. To był Darek. Pracowaliśmy razem od lat – dyskretny, spokojny, zawsze wyczuwał napięcia, zanim zdążyły wybuchnąć.

– Masz chwilę? – zapytał, siadając bez zaproszenia.

– Coś się dzieje? – próbowałam zabrzmieć profesjonalnie.

Z tobą się coś dzieje – odpowiedział bez ogródek. – Między tobą a Igorem jest coś, czego nikt nie mówi głośno, ale wszyscy to czują.

Nie twoja sprawa – syknęłam, choć wiedziałam, że to niesprawiedliwe.

– Nie wchodź w bagno. On cię zostawi. Tacy jak on nie zmieniają życia, tylko szukają emocji. A potem wracają do swoich wygodnych układów.

Spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem.

– Może już zostawił – wyszeptałam.

Po wyjściu Darka zaczęłam przeglądać profil przyszłej żony Igora w mediach społecznościowych. Zdjęcia z podróży, z zaręczyn, z próbnej fryzury ślubnej. Uśmiechała się promiennie, zakochana, szczęśliwa. Patrzyłam na nią z zazdrością i wstrętem. Nie do niej – do siebie. Chciałam do niej zadzwonić, ale nie mogłam. Co miałabym jej powiedzieć? Że zakochałam się w jej narzeczonym? Że złamałam zasady, których sama uczyłam innych? Tamtej nocy nie spałam. Chodziłam po mieszkaniu jak duch, wracałam do jej zdjęć. Patrzyłam na własne odbicie w oknie i nie poznawałam tej kobiety, którą się stałam.

Musiałam to powiedzieć

Zadzwoniłam do niej w piątek rano. Numer znalazłam w internecie. Głos miała miękki, zaskoczony, trochę nieufny.

– Cześć, nie znamy się dobrze... Ale musimy się spotkać.

Milczała przez chwilę, po czym powiedziała:

– Dobrze. Ale o co chodzi?

Nie przez telefon. Proszę. To ważne.

Spotkałyśmy się w kawiarni niedaleko biura. Przyszła punktualnie, w granatowym płaszczu i z tym samym ciepłym uśmiechem, który widziałam na zdjęciach. Usiadła naprzeciwko mnie, zamówiła herbatę i spojrzała pytająco.

– O co chodzi?

Wzięłam głęboki oddech. Serce waliło mi jak młot.

Nie proszę cię o wybaczenie. Ale o prawdę.

Kasia zmarszczyła brwi.

– Przestraszyłaś mnie.

Spałam z twoim narzeczonym.

Cisza. Jej twarz zesztywniała, ale przez kilka sekund nie zareagowała. Potem jej oczy się zaszkliły. Odstawiła filiżankę. Nie patrzyła już na mnie.

– Kiedy? – spytała cicho.

– Niedawno. Przepraszam.

Wstała, powoli, z godnością. Nie powiedziała już ani słowa. Po prostu odeszła. Patrzyłam, jak znika w tłumie, drobna, przygarbiona, złamana. Zostałam przy stole, z jedną dłonią na filiżance. Myślałam, że poczuję ulgę. Że prawda mnie oczyści. Ale poczułam tylko pustkę. I samotność, której nie umiałam już z siebie wytrzepać.

Miałam chaos w głowie

W poniedziałek przyszłam do pracy o ósmej trzydzieści, z teczką dokumentów i głową spuszczoną nieco niżej niż zwykle. Biuro było ciche, zbyt ciche. Nie widziałam Igora. Jego biurko było puste, monitor wyłączony, a krzesło lekko odsunięte, jakby ktoś w pośpiechu z niego wstał i już nie wrócił.

Dostałam później maila z informacją, że Igor zakończył współpracę z naszą firmą. Ot, formalność. Nie widziałam go więcej. Nie próbował się skontaktować. Nie wysłał ani jednej wiadomości. Jakby to wszystko się nie wydarzyło, jakby został tylko ślad na pościeli i dziwne uczucie w klatce piersiowej, gdy ktoś przechodził zbyt blisko. Tydzień później dostałam krótkiego maila od jego narzeczonej. Bez powitania, bez pożegnania.

„Dziękuję, że powiedziałaś. Nie wiem, czy to była odwaga, czy egoizm. Ale dziękuję”.

Czytałam te słowa kilkakrotnie. Próbowałam zrozumieć, co właściwie zrobiłam. Czy zniszczyłam komuś życie, czy uchroniłam przed czymś gorszym? Czy chciałam ją ocalić, czy tylko siebie? Nie znalazłam odpowiedzi. Ale jedno wiedziałam na pewno. Nie potrafiłam już wrócić do tej wersji siebie sprzed Igora. Tamta Marta z zasadami, z chłodną kontrolą nad każdym ruchem – odeszła. I chociaż serce wciąż bolało, wiedziałam, że tylko prawda pozwala iść dalej.

Marta, 48 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama