„Po śmierci mamy ojciec stracił głowę dla przebiegłej kokoty. Wywłoka przyssała się do jego kasy”
„Piękna, młodsza od nas o kilka lat, z uśmiechem szerokim jak konto bankowe ojca. Już kiedyś mówiłem siostrze, że tata na starość zrobi się łatwym celem dla takiej laski. Kto by pomyślał, że odda jej wszystko”.

- Redakcja
Ojciec zawsze powtarzał, że pieniądze to zabezpieczenie, nie kaprys. Żył oszczędnie, liczył każdą złotówkę i uczył nas, że nie można trwonić majątku na zachcianki. Był człowiekiem surowym, czasem wręcz nieprzyjemnym, ale jedno trzeba mu oddać – potrafił zarabiać. W ciągu życia dorobił się kilku nieruchomości, solidnych oszczędności i firmy, którą prowadził aż do emerytury. Po śmierci mamy zmienił się, ale nawet wtedy nie przyszłoby mi do głowy, że stanie się… łatwowiernym starcem, który odda wszystko w ręce młodej kochanki. Zorientowałam się, że coś jest nie tak, kiedy ojciec nagle zaczął wydawać pieniądze na prawo i lewo. Prezenty, drogie kolacje, weekendowe wyjazdy.
Ktoś musiał powstrzymać ojca
Siedziałem przy stole i gapiłem się na ekran laptopa, próbując zrozumieć, jakim cudem na koncie ojca zostało dokładnie zero złotych. Nie jakiś tam tysiąc czy dziesięć tysięcy. Zero. Siostra, jak zwykle śmiertelnie poważna, przewracała papiery, jakby wśród nich miała znaleźć cudowny zwrot pieniędzy.
– To chyba jakiś błąd… Może bank się pomylił? – palnąłem, choć sam nie wierzyłem w swoje słowa.
– Nie sądzę – burknęła Marta. – Tu masz wyciągi. Wszystko poszło na jedno konto.
Zgarnąłem stertę papierów i zacząłem przebiegać wzrokiem po kwotach. Sześćdziesiąt tysięcy… sto dwadzieścia… dwieście… Matko Boska. Ojciec przelał jej wszystko.
– Nie mów, że… – jęknąłem, choć dobrze wiedziałem, co za chwilę usłyszę.
– Natalia – oznajmiła Marta, jakby właśnie wydała wyrok.
Przez moment siedzieliśmy w milczeniu. Natalia. Piękna, młodsza od nas o kilka lat, z uśmiechem szerokim jak konto bankowe ojca. Już kiedyś mówiłem siostrze, że tata na starość zrobi się łatwym celem dla takiej laski. Ale kto by pomyślał, że odda jej wszystko?
Zaśmiałem się nerwowo.
– Nie, to się nie dzieje… Przecież on zawsze powtarzał, że żadna baba go nie wydoi.
– A jednak – mruknęła Marta. W jej oczach nie było ani cienia rozbawienia.
Wstała, podeszła do wieszaka i zdjęła kluczyki od auta.
– Jedziemy do niego.
– I co mu powiesz? Że zgłupiał?
– Jeszcze nie wiem – odparła, zakładając płaszcz. – Ale jeśli myślisz, że zostawię tę sprawę, to chyba mnie nie znasz.
Westchnąłem i sięgnąłem po kurtkę. Nie miałem wyjścia. Ktoś musiał powstrzymać ojca przed dalszą kompromitacją.
Zatkało mnie
Droga do domu ojca minęła nam w milczeniu. Siostra trzymała kierownicę tak mocno, że aż zbielały jej palce. Próbowałem ułożyć w głowie, jakim cudem rozsądny facet, który przez całe życie liczył każdą złotówkę, mógł tak po prostu oddać wszystko jakiejś babie. Gdy zaparkowaliśmy przed domem, już od progu czułem, że coś się zmieniło. Drzwi otworzyła nam Natalia. W eleganckim szlafroku, z kubkiem kawy w dłoni, wyglądała jak prawowita pani tego domu.
– O, dzieciaczki – uśmiechnęła się szeroko. – Co za niespodzianka.
Zacisnąłem zęby. Marta bez słowa odepchnęła ją i wparowała do środka. Ja za nią. Ojciec siedział w salonie, w dresie, z błogim uśmiechem na twarzy, jakby nic się nie stało.
– Tato – Marta rzuciła papiery na stół. – Co to ma znaczyć?!
Ojciec westchnął i powoli podniósł wzrok.
– Dzieci, po co ten dramat? To moje pieniądze. Mam prawo robić z nimi, co chcę.
Poczułem, jak we mnie narasta wściekłość.
– Całe życie powtarzałeś, że pieniądze to zabezpieczenie, a teraz oddałeś wszystko tej… – urwałem, wskazując na Natalię, która nonszalancko usiadła obok ojca.
– Tej co? – uśmiechnęła się drwiąco. – Może spróbujesz dokończyć?
– Tato, ona cię oskubie do cna.
Ojciec wzruszył ramionami.
– Natalia o mnie dba. Jest przy mnie. A wy? – Spojrzał na nas z wyrzutem. – Tylko widzicie we mnie skarbonkę.
Zatkało mnie. To było jak cios prosto w twarz.
To jakiś żart
– My widzimy w tobie skarbonkę?! – Siostra aż się zaśmiała, ale to nie był śmiech rozbawienia.
Stałem obok i patrzyłem, jak Natalia bezczelnie głaszcze ojca po ramieniu, jakby chciała mu dodać odwagi. Nie było wątpliwości, kto tu rządzi.
– Może w końcu zaakceptujecie, że wasz ojciec chce być szczęśliwy – odezwała się słodkim tonem, ale jej oczy błyszczały kpiną. – A pieniądze to tylko narzędzie, nie cel.
Marta o mało nie wybuchła.
– Narzędzie?! Przelał ci wszystkie oszczędności! Nie masz w sobie za grosz przyzwoitości?
– Nie życzę sobie takiego tonu – wtrącił ojciec. – Natalia niczego mi nie zabrała. To ja jej dałem. I nie wasza sprawa, co robię ze swoimi pieniędzmi!
Marta zacisnęła pięści. Wolałem się nie odzywać, bo czułem, że jak coś powiem, to już będzie ostatnia rozmowa z ojcem, jaką kiedykolwiek przeprowadzę.
– Dobra – Marta wzięła głęboki oddech. – Jeśli już naprawdę zgłupiałeś, to chociaż powiedz, co z domem. Chociaż tego nie oddałeś, prawda?
Ojciec nagle zamilkł. Spojrzał na Natalię, a ona się uśmiechnęła. Wtedy mnie tknęło. Dom. Oczywiście, że nie jest już jego.
– Tato – głos Marty zmienił się na niebezpiecznie cichy. – Powiedz mi, że nie przepisałeś domu na nią.
Ojciec wyglądał, jakby go przyparła do muru. Natalia natomiast była już w pełni rozluźniona.
– No co? – powiedziała, przeciągając się na kanapie. – Przecież i tak nie planowaliście tu mieszkać. A mnie Jerzy chciał zapewnić bezpieczeństwo, prawda, kochanie?
Nie wierzyłem własnym uszom.
– Nie. To jakiś żart – powiedziałem w końcu.
Ale to nie był żart. Marta chwyciła telefon i zaczęła sprawdzać księgi wieczyste. Po minucie spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami.
– To prawda – szepnęła. – Dom już do niego nie należy.
Dom, w którym dorastaliśmy. Dom, który miał być naszą spuścizną. Dom, który ojciec sam kiedyś mówił, że jest dla nas. Zacisnąłem pięści.
– Tato… – w moim głosie była już tylko gorycz. – To już nie jest twój dom. A co, jak ona cię wyrzuci?
Ojciec prychnął.
– Natalia nigdy by tego nie zrobiła.
Patrzyłem na niego i nie mogłem uwierzyć, że to ten sam człowiek, który uczył mnie, jak rozsądnie wydawać pieniądze. A Natalia? Ona już wygrała. Miała wszystko. A my? Nie mieliśmy nawet ojca.
Nie liczcie na cud
Nie wiedziałem, co bardziej mnie wkurza – to, że ojciec dał się omotać jak naiwny dzieciak, czy to, że Natalia patrzyła na nas z tym swoim kpiącym uśmieszkiem, jakbyśmy byli bandą histeryków. Ale Marta nie zamierzała odpuścić.
– Musimy porozmawiać z ciocią – powiedziała, gdy wyszliśmy z domu ojca.
– Po co? – spytałem zirytowany.
– Bo tylko ona może do niego dotrzeć.
– To się musiało tak skończyć – powiedziała siostra ojca, mieszając kawę, jakby to była zwykła rozmowa o pogodzie, a nie o tym, że nasz ojciec przekazał wszystko obcej babie. Marta spojrzała na nią ze złością.
– Nie musiało! – warknęła. – Możemy coś zrobić. Może dasz radę do niego przemówić?
Ciocia Ania była naszą ostatnią deską ratunku. Zawsze miała z ojcem najlepszy kontakt. Nie wchodziła z nim w konflikty, nie pouczała go, a mimo to on ją szanował. Może dlatego, że nigdy niczego od niego nie chciała. Ciocia westchnęła i odłożyła łyżeczkę.
– Spróbuję, ale nie liczcie na cud. On ma klapki na oczach. Myśli, że przeżywa drugą młodość.
– To nawet nie jest kryzys wieku średniego – mruknąłem. – To kryzys starości.
– A Natalia? – zapytała Marta, choć wszyscy znaliśmy odpowiedź.
– Natalia to profesjonalistka. Tacy jak ojciec są dla niej jak otwarte konto bankowe.
Siedzieliśmy w milczeniu. W powietrzu wisiało to samo pytanie, którego żadne z nas nie chciało wypowiedzieć na głos. Co będzie, jak Natalia zniknie z jego kasą?
– On zostanie z niczym – powiedziała w końcu Marta. – I zrozumie. Tylko że może być już za późno.
Stracił wszystko
Nie zdążyliśmy nic zrobić. Nie było żadnej wielkiej konfrontacji, żadnej dramatycznej walki o ojca. Natalia po prostu pewnego dnia zniknęła. Zniknęła tak, jak się pojawiła – nagle, bez słowa wyjaśnienia. Ojciec próbował się do niej dodzwonić, ale jej numer już nie istniał. Konto, na które przelał wszystkie swoje oszczędności, zostało wyczyszczone. Kiedy do niego przyjechaliśmy, siedział przy stole w pustym salonie, wpatrując się w telefon. Wyglądał na człowieka, który właśnie zrozumiał, że został oszukany, ale nie chce jeszcze w to uwierzyć.
– Może coś jej się stało – mamrotał pod nosem, jakby sam siebie próbował przekonać.
– Stało się – powiedziała Marta chłodno. – Wzięła twoje pieniądze i się ulotniła.
Ojciec spojrzał na nią pustym wzrokiem.
– Ale przecież… przecież mnie kochała…
Zacisnąłem zęby.
– Nie, tato. Nie kochała.
Nie odpowiedział. Tylko pokiwał głową, jakby nagle cała ta rzeczywistość była dla niego obca. Stracił wszystko. Dom już do niego nie należał. Oszczędności nie miał. Nie został mu nawet pies, bo Natalia zabrała go ze sobą.
– Co ja teraz zrobię? – szepnął w końcu.
Marta wzruszyła ramionami.
– Nie wiem, tato. Ale my już nie mamy siły cię ratować.
Patrzył na nas długo, jakby liczył, że się rozczulimy. Że powiemy mu, że może z nami zamieszkać, że mu pomożemy. Ale nikt tego nie powiedział.
Andrzej, 48 lat