Reklama

Od pięciu lat jestem szczęśliwą żoną Sebastiana. Nasze małżeństwo jest pełne miłości, ale także wyzwań, zwłaszcza że od kilku lat bezskutecznie staramy się o dziecko. Nasza codzienność jest skomplikowana przez problemy finansowe, które nie pozwalają nam na kosztowne leczenie. Staramy się związać koniec z końcem, a każdy dzień przynosi nowe wyzwania.

Reklama

Mówi, że to na leczenie

Sebastian jest wspaniałym mężem, zawsze stara się mnie wspierać, mimo że sam również odczuwa presję. Nasze wspólne marzenie o dziecku jest jak cień, który zawsze nam towarzyszy. Zrozumienie i miłość, które nas łączą, dają nam siłę, ale czasami wydaje się, że wszystko sprzysięgło się przeciwko nam.

Jednak największym wyzwaniem jest dla nas jego matka Jadwiga. Co jakiś czas zwraca się do nas o pomoc finansową na swoje rzekome problemy zdrowotne. Każda jej prośba to dla nas cios, bo przecież sami ledwo dajemy radę. Sebastian nigdy nie odmawia, a ja nie mam serca się sprzeciwiać, mimo że z każdym dniem czuję coraz większą frustrację i bezradność.

Regularne prośby teściowej o pieniądze sprawiają, że nasze skromne oszczędności topnieją w zastraszającym tempie. Codziennie zastanawiam się, jak to wszystko się skończy. Mimo że kocham Sebastiana, czasami złość i frustracja biorą górę. Zaczynam podejrzewać, że teściowa nie mówi nam całej prawdy o swoich chorobach, ale czy mogę mieć pewność? Czy moje podejrzenia są słuszne, czy to tylko efekt desperacji i zmęczenia?

– Sebastian, nie możemy dalej tak żyć – westchnęłam, spoglądając na stertę rachunków. – Musimy zacząć oszczędzać, inaczej nigdy nie uzbieramy na leczenie.

Zobacz także

Sebastian podszedł do mnie i delikatnie objął.

– Wiem, Edytko, ale co mam zrobić? Mama znowu potrzebuje pieniędzy na leki.

Nabrałam podejrzeń

Odwróciłam się gwałtownie, wyrywając się z jego objęć.

– A my? My nie potrzebujemy? Zaczynam mieć wątpliwości, czy ona naprawdę jest aż tak chora.

Sebastian westchnął ciężko, patrząc mi prosto w oczy.

– To moja matka. Nie mogę jej zostawić bez pomocy.

– A może powinniśmy poprosić ją o jakieś dowody, o rachunki? – zaproponowałam, czując, jak narasta we mnie złość. – Nie chcę być okrutna, ale coś tu nie gra.

Sebastian zmarszczył brwi, wyraźnie zaskoczony moją sugestią.

– Myślisz, że mama kłamie?

– Nie wiem. Ale nie możemy dłużej tak żyć. Może ona nie zdaje sobie sprawy, ile nas to kosztuje?

Zdecydowałam się na rozmowę z Jadwigą. Musiałam wiedzieć, na czym stoimy.

– Mamo, mogłabym z tobą porozmawiać? – zapytałam, starając się brzmieć jak najbardziej neutralnie.

– Oczywiście, Edytko. Co się stało? – odpowiedziała teściowa, zerkając na mnie znad kubka herbaty.

– Chodzi o twoje leczenie – zaczęłam ostrożnie. – Wiem, że jest ci trudno, ale czy mogłabyś pokazać nam rachunki za leki? Chcielibyśmy wiedzieć, na co dokładnie idą te pieniądze.

Unikała mojego wzroku

– Myślisz, że kłamię? Że wydaję wasze pieniądze na coś innego?

– Nie, nie o to chodzi – próbowałam złagodzić sytuację. – Po prostu jesteśmy w trudnej sytuacji finansowej i chcemy mieć pewność, że wszystko jest w porządku. Może też pokażesz nam rachunki za wizyty u lekarzy?

– U prywatnych lekarzy? – Jadwiga wahała się przez chwilę. – To drogie wizyty. I te leki, ciągle nowe przepisy.

– Co właściwie ci dolega? Może moglibyśmy pomóc w inny sposób – zapytałam, chcąc zrozumieć sytuację.

– Mam problemy z sercem, nerki też szwankują… i ta cukrzyca, nie wiem, jak sobie poradzę.

– Czy możesz nam pokazać rachunki za te wizyty i leki? – naciskałam.

– Nigdy bym was nie oszukała. Jestem twoją rodziną. Myślałam, że mi ufacie – rzuciła, wstając gwałtownie. – Poradzę sobie sama.

Kilka dni po tej rozmowie nie mogłam przestać myśleć o jej reakcjach. Napięcie wisiało w powietrzu. Moje podejrzenia tylko się nasiliły. Coś tu nie grało. Postanowiłam mieć oczy i uszy szeroko otwarte.

Pewnego popołudnia, gdy byłam u teściowej, zorientowałam się, że rozmawia w kuchni przez telefon, myśląc, że nikt jej nie słyszy. Podsłuchałam jej rozmowę z przyjaciółką, w dodatku na głośnomówiącym.

– Nie, nie jestem chora. Ale odkładam na swoje konto oszczędnościowe. Na czarną godzinę.

Moje serce zamarło

Musiałam usłyszeć więcej. Wzięłam głęboki oddech i wychyliłam się zza drzwi.

– Oni ci ufają, a ty… – głos jej przyjaciółki był zszokowany.

– Muszę się zabezpieczyć. Edyta i Sebastian mają swoje problemy, ale to moja przyszłość – odpowiedziała Jadwiga bez wahania.

Nie mogłam już tego słuchać. Weszłam do pokoju, czując, jak wściekłość rośnie we mnie.

– Mamo, jak możesz?! – wykrzyknęłam, przerywając jej rozmowę.

Teściowa spojrzała na mnie, blada jak ściana.

– Wszystkie te pieniądze, nasze oszczędności… ty odkładasz je na swoje konto, udając, że jesteś chora?!

Zaczęła się tłumaczyć, ale nie słuchałam. Wybuchłam płaczem z wściekłości i poczucia zdrady. Czułam się oszukana i wykorzystana. Wybiegłam z jej domu, nie mogąc znieść ani chwili dłużej. Musiałam powiedzieć o wszystkim Sebastianowi. Ta sytuacja nie mogła tak dalej trwać.

Wieczorem, kiedy Sebastian wrócił do domu, siedziałam na kanapie, wciąż wstrząśnięta po rozmowie z jego matką. Zdecydowałam, że muszę mu powiedzieć prawdę.

– Co się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną – zauważył, siadając obok mnie.

– Byłam u twojej mamy i usłyszałam coś, co musisz wiedzieć – odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Jadwiga nie jest chora. Odkłada wszystkie pieniądze, które jej dajemy, na swoje konto oszczędnościowe.

On też nie dowierzał

– Co? Jak to? Na pewno coś źle zrozumiałaś.

– Nie, słyszałam to na własne uszy. Rozmawiała o tym przez telefon z przyjaciółką – odparłam, czując, że łzy napływają mi do oczu. – Powiedziała, że odkłada na czarną godzinę, a my… cierpimy z powodu naszych problemów finansowych.

Sebastian milczał przez chwilę, widać było, że jest w szoku.

– Nie mogę w to uwierzyć. Moja własna matka…

Musimy to razem rozwiązać – powiedziałam, kładąc dłoń na jego ramieniu. – Nie możemy pozwolić, by nas oszukiwała.

Sebastian westchnął ciężko, próbując przetrawić wszystko, co usłyszał.

– Masz rację. Musimy z nią porozmawiać.

Nazajutrz poszliśmy razem do teściowej. Gdy weszliśmy, spojrzała na nas z lękiem w oczach.

– Mamo, Edyta powiedziała mi, co usłyszała – zaczął Sebastian, starając się zachować spokój. – Musimy to wyjaśnić. Dlaczego nas okłamywałaś?

Próbowała się tłumaczyć, ale Sebastian przerwał jej stanowczo:

– Nie możemy dalej tak żyć.

Musieliśmy znać prawdę

Siedzieliśmy w salonie Jadwigi, a napięcie wisiało w powietrzu. Sebastian wpatrywał się w swoją matkę, czekając na odpowiedź. Ja czułam, jak serce bije mi coraz szybciej.

– Mamo, chcemy usłyszeć prawdę – powtórzył Sebastian, próbując zachować spokój.

Teściowa westchnęła, a potem spojrzała na nas z zimnym wyrazem twarzy.

– Tak, odkładałam te pieniądze na swoje konto oszczędnościowe. I co z tego? To wasze pieniądze, ale potrzebuję ich na swoją przyszłość.

– Ale dlaczego kłamałaś? – zapytałam, ledwo powstrzymując łzy. – Wiesz, ile nas to kosztowało? Staramy się o dziecko, a każda złotówka jest dla nas cenna.

Jadwiga wzruszyła ramionami.

– Każdy ma swoje problemy. Ja muszę myśleć o sobie. Wy jesteście młodzi, jeszcze będziecie mieli szansę.

Sebastian wstał gwałtownie, patrząc na matkę z niedowierzaniem.

– Jak możesz tak mówić? Odbierasz nam marzenia o dziecku, a to wszystko dla własnego komfortu?

Co za egoistka!

– Synku, życie nie jest sprawiedliwe. Muszę być przygotowana na przyszłość.

– Nie wierzę, że to mówisz – wyszeptał Sebastian, jego głos drżał ze złości. – Zawsze ci ufałem, a ty wykorzystałaś naszą sytuację.

– Nie zamierzam się tłumaczyć – odpowiedziała Jadwiga chłodno. – Zrobiłam to, co musiałam.

– To nie jest kwestia zaufania, mamo – powiedziałam cicho, próbując opanować łzy. – Chodzi o to, że nas oszukałaś i zraniłaś. Musimy teraz skupić się na naprawie naszego życia.

Sebastian spojrzał na mnie, a potem znów na matkę.

– Od teraz nasze wsparcie finansowe się kończy. Musisz radzić sobie sama.

Jadwiga skinęła głową, jakby spodziewała się takiej decyzji

– W porządku. Ale pamiętajcie, że każdy musi dbać o siebie.

Wróciliśmy do domu, ale atmosfera była gęsta i napięta. Sebastian milczał, a ja czułam, że nasze zaufanie do świata zostało mocno nadszarpnięte. Wieczorem, kiedy siedzieliśmy przy stole, w końcu nie wytrzymałam.

– Sebastian, co teraz? Jak mamy to wszystko naprawić? – zapytałam, patrząc na niego z nadzieją, że znajdziemy wspólne rozwiązanie.

– Nie wiem. Wszystko wydaje się teraz takie… skomplikowane. Nasze marzenia o dziecku, nasze finanse… a do tego mama.

– Myślisz, że będziemy mogli jej jeszcze kiedyś zaufać? – zapytałam ostrożnie.

– Nie wiem – odpowiedział Sebastian, patrząc na mnie smutno. – Ale wiem jedno. Musimy teraz skupić się na nas. Na naszej przyszłości.

Reklama

Edyta, 26 lat

Reklama
Reklama
Reklama