„Kumpel zabrał mnie na majówkę pod namiot. Liczyłam, na czułości pod śpiworkiem, ale się nie doczekałam”
„Patrzyłam na niego, czekając na cokolwiek: złość, oburzenie, śmiech. Ale Kuba tylko siedział nieruchomo, z oczami wbitymi w ogień. W głowie miałam chaos. Czy on naprawdę nic nie czuje? Czy po prostu tak dobrze to ukrywa? A może ja sobie to wszystko wymyśliłam?”.

- Redakcja
Nie wiem, kiedy zaczęłam patrzeć na Kubę inaczej. Może wtedy, gdy po jednej z naszych głupich kłótni nagle dotknął mojej dłoni, a ja poczułam coś, czego nie rozumiałam. Może to narastało od miesięcy, a ja za długo udawałam, że wszystko jest jak dawniej. Kuba był moim najlepszym przyjacielem od liceum. Zawsze obok, zawsze „na śmierć i życie”. Ale ostatnio – było inaczej. Dlatego, kiedy zaproponował, żeby na majówkę wyjechać pod namiot – tylko we dwoje, tak jak kiedyś – poczułam dziwny uścisk w żołądku. Niby wszystko było po staremu, a jednak zmieniło się wszystko. Wieczorem przed wyjazdem zadzwonił.
– Biorę tylko jeden śpiwór. Przecież chyba nie zamarzniemy, co? – zażartował beztrosko.
– Dobra, ale śpimy razem pod warunkiem, że nie będziesz chrapał – odpowiedziałam szybko, z udawaną złośliwością, choć serce waliło mi jak oszalałe.
Usłyszałam jego śmiech i ten śmiech też mi dźwięczał w uszach. Jak dręczący gong. Bo nagle nie byłam pewna, czy dla niego to naprawdę tylko śmieszna przygoda. Pakując się w nocy, zgarnęłam do plecaka notes. Wiedziałam, że będę musiała gdzieś upchnąć wszystkie emocje, których nie odważę się wypowiedzieć na głos.
Czy on naprawdę nic nie czuje?
Pierwszy dzień majówki był... dziwny. Pogoda jak z pocztówki. Ciepłe powietrze pachnące żywicą, szumiące drzewa, rozgwieżdżone niebo. Idealnie. Powinniśmy siedzieć przy ognisku i gadać o głupotach tak jak zawsze. Ale nie potrafiłam się rozluźnić. Kuba dorzucał patyki do ognia, rozsiadł się wygodnie i zaczął opowiadać o swojej byłej. O tym, jak razem kiedyś też biwakowali. Z każdą jego historią czułam, jak coś we mnie pęka.
– No i wtedy Klaudia wpadła do jeziora, wiesz? Jak kaczka! – zaśmiał się, a ja wbijałam wzrok w płomienie, próbując nie pokazać, jak bardzo mnie to boli.
W końcu nie wytrzymałam.
– Może lepiej, żebyśmy w ogóle nie byli przyjaciółmi – rzuciłam ostro, zupełnie bez planu.
Kuba zamarł. Twarz mu zbladła, a śmiech zgasł jak zdmuchnięta świeczka.
– Naprawdę tak myślisz? – spytał cicho, jakby bał się usłyszeć odpowiedź.
– Nie wiem. Może mylisz przyjaźń z wygodą? – odparłam, sama nie rozumiejąc, dlaczego to mówię. Dlaczego teraz? Dlaczego w taki sposób?
Zapadła cisza. Głupia, gęsta cisza, która rozciągała się między nami jak przepaść. Patrzyłam na niego, czekając na cokolwiek: złość, oburzenie, śmiech. Ale Kuba tylko siedział nieruchomo, z oczami wbitymi w ogień. W głowie miałam chaos. Czy on naprawdę nic nie czuje? Czy po prostu tak dobrze to ukrywa? A może ja sobie wszystko wymyśliłam? Może zawsze byłam tylko bezpiecznym zapleczem, gdy świat mu się walił... Tego wieczoru zasnęłam w śpiworze, wsłuchując się w jego spokojny oddech. I zastanawiałam się, jak można być tak blisko drugiego człowieka i jednocześnie tak bardzo go nie znać.
Nie chciał ryzykować przyjaźni
Następnego dnia nad ranem dojechała Natalia. Przywitała nas jak zawsze z energią, z szerokim uśmiechem... ale wystarczyło jedno jej spojrzenie na mnie i Kubę, by zrozumiała, że coś jest nie tak.
– Ale tu cicho – rzuciła niby od niechcenia, stawiając plecak na trawie. – Jakbyście się tu pokłócili o ostatniego batonika.
Zaśmiałam się sztucznie i uciekłam wzrokiem. Wieczorem, gdy siedziałyśmy z dala od ogniska, Natalia w końcu zaczęła rozmowę, na którą czekałam i której bałam się piekielnie w tym samym czasie.
– Lena... Co się dzieje między wami? – zapytała cicho, wręcz konspiracyjnie.
Wzruszyłam ramionami, udając obojętność, której nie czułam.
– Nic. Po prostu... czasem mam wrażenie, że dla niego jestem wygodą. Bezpieczną przystanią. A nie kimś ważnym.
Natalia wpatrywała się we mnie uważnie.
– A może on czuje coś więcej, tylko się boi? Może nie chce ryzykować waszej przyjaźni?
Słowa, które powinnam była przyjąć z ulgą, tylko bardziej mnie rozbiły. Jeśli się boi – to czy naprawdę czuje to samo, co ja? Wieczorem zebrałam w sobie resztki odwagi i podeszłam do Kuby, który siedział przy ogniu, dłubiąc patykiem w ziemi.
– Dlaczego zawsze uciekasz, jak tylko robi się poważnie? – zapytałam, zanim zdążyłam się rozmyślić.
Podniósł na mnie wzrok. Był w nim strach, który mnie zaskoczył.
– Bo nie chcę tego schrzanić... Czymkolwiek to jest – wyszeptał.
Cisza między nami była inna niż wczoraj. Cięższa, ale jednocześnie pełna czegoś niewypowiedzianego. W powietrzu wisiały słowa, których żadne z nas nie umiało uwolnić.
Czułam się potwornie samotna
Wieczorem usiadłam kilka kroków od ogniska. Kuba i Natalia rozmawiali półgłosem. Nie chciałam podsłuchiwać. Naprawdę nie chciałam. Ale kiedy usłyszałam swoje imię, po prostu zamarłam.
– Lena... Ona jest dla mnie ważna – powiedział Kuba cicho. – Ale czasem się zastanawiam, czy to naprawdę miłość, czy po prostu strach przed byciem samemu.
Poczułam, jak robi mi się zimno, mimo że płomienie buchały gorącem.
– Kuba, ale... to nie fair wobec niej – szepnęła Natalia.
– Wiem. Boję się, że ją zranię. Boję się, że siebie zranię. A może już to robię?
Miałam ochotę wstać i uciec. Ale zamiast tego podeszłam do nich. Obie ich twarze zbielały, kiedy mnie zobaczyli.
– Czyli jestem opcją awaryjną, tak? – spytałam, starając się, by mój głos był spokojny, choć w środku rozdzierał mnie krzyk.
– Nie, Lena... – zaczął Kuba, ale zamilkł.
– Nie, bo co? Bo sam siebie nie rozumiesz? – parsknęłam. – Może właśnie o to chodzi. Że w tym wszystkim chodzi tylko o ciebie.
Chciał coś powiedzieć, ale już nie chciałam tego słuchać. Odwróciłam się i odeszłam w ciemność, zostawiając ich przy ognisku. W głowie dudniło mi jedno zdanie: „Nie jestem nikomu potrzebna. Nawet jemu”. Tej nocy nie spałam. Leżałam w śpiworze, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo i czułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek.
Między nami zapadła martwa cisza
Następnego dnia prawie nie wychodziłam z namiotu. Natalia zabrała Kubę na ryby czy gdziekolwiek – nie interesowało mnie to. Wcisnęłam się w śpiwór, wyciągnęłam notes i zaczęłam pisać. Najpierw byle jak, chaotycznie, potem trochę spokojniej: „Można być komuś bliskim, ale nigdy wystarczająco. Można kochać, ale to nie znaczy, że ktoś odpowie tym samym”. Słowa wypływały same, jakby od zawsze czekały, aż je wypuszczę. W głowie przewijały się obrazy: śmiech Kuby, nasze wspólne spacery, wieczory przy filmach, wszystkie te chwile, kiedy byłam pewna, że mam przyjaciela na całe życie. A teraz... Teraz nie wiedziałam, czy mam jeszcze cokolwiek.
Po południu przyszła Natalia. Usiadła obok namiotu, z kolanami podciągniętymi pod brodę.
– Będziesz tak siedzieć i udawać, że cię to nie rusza? – zapytała cicho.
Spojrzałam na nią, ale nie odpowiedziałam.
– Wiem, że cię boli. Ale wiesz, Lena... albo mu wybaczysz, albo musisz go wyrzucić z życia. Tylko ty możesz zdecydować, kim on dla ciebie będzie od teraz.
Słowa Natalii były jak cios, ale i jak ratunek. Siedziały we mnie długo, aż w końcu skinęłam głową. Nie odpowiedziałam jej, bo odpowiedź musiałam znaleźć sama. Wieczorem wróciłam do namiotu. Kuba siedział w środku, patrząc na mnie tak, jakby czekał cały dzień. Chciał coś powiedzieć, wstał nawet, ale ja minęłam go bez słowa. Wcisnęłam się w śpiwór i odwróciłam plecami. Między nami zapadła cisza. Taka, której już nie dało się zasypać śmiechem ani wspomnieniami.
Stracił mnie i nawet nie zauważył
Ostatni poranek majówki był inny. Cichy. Jak martwy. Słońce dopiero wychodziło zza drzew, a ja siedziałam na brzegu jeziora, patrząc, jak fale leniwie biją o kamienie. Słyszałam, jak Kuba podchodzi. Nawet się nie odwróciłam. Usiadł obok mnie, w pewnej odległości. Przez chwilę milczeliśmy.
– Lena... – zaczął, ale głos mu ugrzązł w gardle. – Ja... cię kocham.
Serce ścisnęło mi się w ułamku sekundy. Ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, dodał:
– Tylko nie wiem, czy to naprawdę ciebie... czy może to, co było między nami od zawsze.
Zacisnęłam dłonie na kocu, czując, jak wzbiera we mnie fala gorzkiego śmiechu.
– A ja? Kim ja jestem bez tej naszej historii dla ciebie? – zapytałam cicho.
Nie odpowiedział. Patrzył tylko przed siebie, jakby tam — na wodzie — szukał odpowiedzi, której nigdy nie znajdzie.
– Nie chcę cię stracić – szepnął w końcu, łamiącym się głosem.
Odwróciłam się do niego, patrząc mu w oczy, głęboko, bez uciekania.
– Kuba, już mnie straciłeś. Ale nawet tego nie zauważyłeś. Byłeś tak zajęty sobą.
Powiedziałam to spokojnie, bez pretensji, bez łez. Jakby te wszystkie uczucia już dawno wypaliły się we mnie do zera. Potem długo jeszcze siedzieliśmy w milczeniu, każde z nas zamknięte we własnych myślach. A szuwary nad jeziorem tylko szumiały, obojętne na nasze dramaty.
Lena, 23 lata
Czytaj także:
- „Przez całe życie matka mi wmawiała, że mężczyzna musi być twardzielem. Zdziwiła się, gdy odkryła moją prawdziwą pasję”
- „Córka traktowała mnie jak niepotrzebną rzecz i bezlitośnie wyśmiewała. Jeszcze zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni”
- „Teściowa kazała mi zostać w domu po porodzie, ale ja chciałam robić karierę. Mąż jej przyklasnął, ale się przeliczył”