Kiedy zorientowałam się, że nie mam przy sobie portfela, poczułam, jak ogarnia mnie panika. Odkryłam to, gdy miałam zapłacić rachunek. Błyskawicznie przypomniałam sobie, że przełożyłam torebkę na wolny fotel i kompletnie wyleciało mi to z głowy. W kawiarni z ogródkiem panował wyjątkowy tłok, a klienci przepychali się między ciasno ustawionymi stołkami. W tym tłumie złodziej mógł czuć się bezpiecznie – nikt nie zwróciłby na niego uwagi.

– I co ja mam teraz zrobić? Nie mam już pieniędzy – zaczęłam się uskarżać.

– Tylko bez paniki. Bierz telefon i dzwoń. Musisz zastrzec kartę do bankomatu. Byle szybko, bo za chwilę ktoś może z niej skorzystać – Jagna, która była ze mną w kawiarni, mówiła ze spokojem i brzmiała rozsądnie.

Miała rację. Wystarczyło, by potencjalny złodziej przybliżył kartę do terminala, jeśli chciałby zapłacić za mniejsze zakupy. Nie musiał znać nawet numeru PIN.

Zguba się znalazła

– To twoja? Leżała pod stołem.

Dostrzegłam swoją ulubioną portmonetkę, następnie trzymającą ją dłoń, a na samym końcu zwróciłam uwagę na twarz mężczyzny. Mógł być mniej więcej w tym samym wieku, co ja. Modne uczesanie, elegancko ścięte włosy. Miał na sobie garnitur, który musiał sporo kosztować. Moi rówieśnicy mogli tylko pomarzyć o takich ciuchach. Prezentował się naprawdę świetnie.

– Patrz! Jest twoja zguba! – zawołała Jagna na widok znalazcy portmonetki. Zauważyłam, że odruchowo poprawiła włosy.

Mężczyzna nieznacznie się pochylił, a następnie odłożył portfelik na stolik. Na jego szyi dostrzegłam gruby i na pewno drogi łańcuszek, który jednak kłócił się z resztą szykownej stylizacji. A może to była jakaś nowa moda, tylko wcześniej o niej nie słyszałam?

Dziękuję, jestem bardzo wdzięczna – wypaliłam, odbierając od przystojniaka swoją portmonetkę.

– My za chwilę się zbieramy, więc możesz się przysiąść, jeśli nie możesz znaleźć wolnego miejsca – zaproponowała nieznajomemu moja koleżanka, uśmiechając się niezobowiązująco.

Wyglądali podejrzanie

Nie zastanawiał się długo i skinął głową. Nie zdążył jednak jeszcze usiąść, gdy nagle pojawił się przy nim jakiś karczek, ogolony na łyso – nie pasował do niego zupełnie tak samo, jak połyskujący gruby łańcuszek ze złota. Wystarczyło, by przystojniak w garniturze na niego spojrzał, a ten od razu zaczął się wycofywać.

– Mój kumpel postoi przed kawiarnią – oznajmił tak, jakby trzymanie znajomych przed drzwiami lokalu, w którym się siedzi, było czymś zupełnie normalnym. – Ja jestem Mariusz. A wy?

– Lena – przedstawiłam się i wyciągnęłam rękę. – A to Jagna. – Wskazałam na koleżankę.

Mężczyzna uśmiechnął się czarująco, a po chwili zaproponował kawę, lody i wino, a najlepiej wszystko jednocześnie.

– Przykro nam, ale niestety musimy już zmykać. – Jagna zaczęła się nagle gdzieś spieszyć.

– Dajcie spokój. Nie jestem groźny – powiedział z uśmiechem.

Miałam ochotę zostać, ale Jagna uparła się i wyciągnęła mnie z kawiarni prawie siłą.

– O co ci chodzi? I przestań mnie ciągnąć. – Zrzuciłam z ramienia jej rękę.

– Nie zauważyłaś, że to podejrzane? Nie wiem, kim był ten typek, ale jego kolega wygląda jak typowy mięśniak od prostych zadań, no wiesz… taki w sam raz do obicia komuś mordy. Już takich widziałam.

– Gdzie? – Aż przystanęłam.

– No w filmach.

Byłam zaintrygowana

Zaśmiałam się, jednak spróbowałam ją zrozumieć.

– Próbujesz mnie zniechęcić, bo chłopak ci się spodobał, ale nie zwracał na ciebie uwagi – zauważyłam.

Nie udawaj głupiej, Lenka! – Jagna wyraźnie się wkurzyła.

Ostatecznie się pokłóciłyśmy. Szybko pożałowałam, że dałam się wyciągnąć Jagnie z tej kawiarni. W ten sposób straciłam szansę na ciekawie zapowiadającą się znajomość. Zdążyłam się już nauczyć, że jeśli dziewczyna sama nie wyjdzie z inicjatywą, to do końca życia będzie singielką. W końcu mężczyźni nie są zbyt domyślni i sami nie zaczną się starać.

Mariusz nie był jednak facetem, który zadowalał się byle czym. Niesamowicie mnie zaskoczył, kiedy wieczorem pojawił się przed moim blokiem.

– Mariusz? Skąd wziąłeś mój adres? – dociekałam, ściskając z ekscytacją słuchawkę domofonu, przez który rozmawialiśmy.

– Odkopałem go spod ziemi – roześmiał się. – Jeżeli naprawdę mi na dziewczynie zależy, zawsze potrafię ją znaleźć.

Czułam się niepewnie

Strasznie mi schlebiało, że taki sympatyczny mężczyzna ugania się za mną, że mu tak na mnie zależy. Tak wtedy myślałam. Patrzyłam na niego przez różowe okulary, przekonana, że mam szansę na wielką miłość. Jak miałam w końcu przewidzieć, że to, co wtedy powiedział, było jedynie zapowiedzią problemów?

Zaprosiłam go do domu, a później on zabrał mnie na kolację. Przy parkingu stała grupka lokalnych miłośników siłowni i prostego życia. Zawsze, gdy tamtędy przechodziłam, spuszczałam wzrok, nie chcąc przypadkowo napotkać ich spojrzeń. Wolałam uniknąć nieproszonych uwag, chociaż szczerze mówiąc, nigdy nie spotkało mnie z ich strony nic gorszego, niż kilka niezbyt wyrafinowanych komplementów.

Nie byłam pewna, czy powinniśmy koło nich przechodzić. Spojrzałam na Mariusza, jednak on nawet nie zwolnił. Szedł pewnie przed siebie, co musiało zrobić wrażenie również na tych typkach. Widząc go, natychmiast zamilkli i rozsunęli się, by zrobić nam więcej miejsca. To był kolejny znak, którego nie potrafiłam właściwie zinterpretować.

Szybko się zakochałam

Spędziliśmy przemiły wieczór w jednej z najczęściej odwiedzanych restauracji w stolicy. Mariusz musiał do niej często zaglądać, ponieważ stolik został dla nas zarezerwowany natychmiastowo, a kelner podszedł do nas dosłownie po sekundzie, serwując niezwykle wykwintne wino, którego smaku nie potrafiłam w pełni docenić. Nigdy wcześniej nie miałam okazji być w takim lokalu, wszystko było dla mnie świeże i ekscytujące, nie wspominając o chłopaku, który siedział naprzeciwko mnie. 

Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Poczułam, że to właśnie ten jedyny, moja idealna druga połówka. Mówiąc wprost, zakochałam się w kilka chwil. Pomimo miłosnego uniesienia, który mnie ogarnęło, nie zapomniałam, że do lokalu przyjechaliśmy autem.

– Wypiłeś trochę wina, chyba nie chciałeś prowadzić?

– Szczerze, nie zastanawiałem się nad tym – Mariusz wybuchł śmiechem.

– Nie możesz prowadzić, to ryzykowne, policja cię zatrzyma i zabierze prawo jazdy – nie ustępowałam.

– Twoja troska jest ujmująca – powiedział, kładąc swoją dłoń na mojej. – Zawsze jednak znajdę wyjście z sytuacji, zapamiętaj to. Musisz tylko mi ufać, a wszystko potoczy się dobrze. Los przysłał mi taką wyjątkową, troskliwą dziewczynę, co za szczęście. – Mariusz otwarcie ze mnie drwił, lecz wyciągnął swój telefon, aby zamówić taksówkę. Tak przynamniej mi się wydawało.

– Jaro? Potrzebuję cię. Teraz. – Wymienił nazwę miejsca i szybko zakończył połączenie.

Nieco później jego dwaj kumple pojawili się pod restauracją. Jednego z nich rozpoznałam, Mariusz kazał mu wcześniej opuścić kawiarnię i stać na ulicy. To właśnie ten, Jaro, zawiózł nas do mieszkania.

Nie słuchałam intuicji

Byłam mocno zauroczona i nieco podpita, ale zdałam sobie sprawę, że coś dziwnego się tutaj dzieje. Z tego powodu nie zaprosiłam Mariusza do środka, tłumacząc nieco mętnie, że mamy takie porozumienie ze współlokatorkami i nie przyjmujemy żadnych niezapowiedzianych gości po północy.

– W takim razie miłych snów, skarbie, skontaktuję się z tobą jutro – powiedział beztrosko, pożegnał się z klasą i zaczekał, dopóki nie weszłam do klatki schodowej.

Wślizgnęłam się do windy, przycisnęłam przycisk i oparłam się o ścianę, zamyślona. Zamknęłam na moment oczy. Miałam o kim fantazjować, Mariusz był niesamowity. Na trzecim piętrze moje marzenia jednak się ulotniły. Do windy wsiadł jeden z lokalnych osiłków.

– Cześć lalka, nie miałem pojęcia, że jesteś znajomą Maria. – Kiwał głową z uznaniem. – Może mogłabyś mu mnie polecić? Jestem zainteresowany.

Powiedziałabym mu wszystko, byle tylko bez przeszkód opuścić windę. Wyraźnie się ucieszył. Zastanawiałam się, kim musiał być Mariusz, że nawet taki typ, jak ten łysy okazywał mu szacunek? Rzecz jasna pamiętałam, co mówiła Jagna, ale ciężko mi było podejrzewać tego młodego człowieka o jakiekolwiek związki z podziemnym światem. Mariusz w żadnym wypadku nie wyglądał jak gangster ani wcale się tak nie zachowywał. Był elegancki, dobrze wychowany, moi przyjaciele mogliby mu polerować buty. Jedynie ten Jaro... nie pasował do niego w żaden sposób.

Chciałam z nim być mimo wszystko

Zdecydowałam, że będę trwać w swojej bajce obok księcia. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, nie dostrzegając jego nietypowych znajomych. Spotykaliśmy się bardzo często, aż wreszcie Mariusz zasugerował, żebym zamieszkała u niego. Mimo że traktował mnie jak damę i nie angażował mnie w swoje sprawy, to jednak pewne informacje w końcu do mnie dotarły.

Zaczęłam się trochę wahać. Byłam zakochana w człowieku z całkiem innego świata. Nie chciałam zostawić Mariusza, jednak nie uśmiechało mi się też życie w podziemiu, o którym nie miałam pocięcia. Wyraziłam to wprost, lecz Mariusz odebrał moje niezdecydowanie jako cios.

– Masz wątpliwości, czy chcesz ze mną być? – wyrzucił z siebie, a w jego spojrzeniu dostrzegłam tę samą iskrę, która budziła lęk w Jaro i innych chłopakach. – Na pewno nie masz zamiaru odejść? Pamiętasz, jak mówiłem ci, że jestem w stanie odnaleźć człowieka, na którym mi zależy, gdziekolwiek będzie? A mi na tobie zależy. Bardzo.

Moje serce zaczęło bić szybciej. On naprawdę mnie kocha, a przed takim uczuciem nie można uciec. Tym bardziej, że... nie ma gdzie, Mariusz odnajdzie mnie, gdziekolwiek bym się przed nim nie ukryła…