Tamara robiła na mnie ogromne wrażenie, mimo że nie wiedzieliśmy o sobie zbyt wiele. Byłem nią zafascynowany. Młodziutka, zdolna i niezwykle bystra. W ekspresowym tempie wspinała się po drabinie zawodowej, genialnie potrafiła kierować ludźmi, a miała zaledwie 27 lat.

Muszę przyznać, że była po prostu piękna. Jej oszałamiające nogi stały się głównym wątkiem firmowych pogaduszek przez kilka tygodni. Ta kobieta potrafiła się tak wystroić, by uwypuklić swoje walory, a równocześnie prezentować się z klasą. Bez przerwy wyglądała perfekcyjnie. Od momentu, kiedy szef przyszedł przedstawić ją całemu teamowi, wiedziałem, że nasze relacje przyniosą same problemy. Choć pewnie bardziej chodziło o mnie samego, bo już wtedy wpadła mi w oko.

Żona przestała się starać

Na ślubnym kobiercu stanąłem osiem lat temu. Sądziłem, że odnalazłem prawdziwe szczęście. Jednak Tamara sprawiła, że od chwili, gdy zaczęła pracę w naszej firmie, coraz częściej dostrzegałem minusy swojego związku małżeńskiego. Choćby takie, że żona coraz później przekracza próg domu po pracy i rzadziej niż dawniej przygotowuje domowe posiłki.

Albo, że wieczorami i w weekendy godzinami gapimy się w telewizor, oglądając jakieś głupie teleturnieje, zamiast gdzieś razem wyjeżdżać i robić sobie niespodzianki. Denerwowało mnie nawet to, że od kiedy urodził się Kacper, żona w ogóle przestała farbować włosy. Przecież dobrze wiedziała, że najbardziej podoba mi się jako blondynka.

– W ogóle się już o mnie nie starasz – rzuciłem przy kolacji któregoś wieczoru. – Nasze małżeństwo jest jakieś takie wyblakłe, zero iskier. Jak pójdzie tak dalej, to chyba nie dotrwamy dziesiątej rocznicy.

Zdenerwowałem ją

Ania była zszokowana. Moja niespodziewana krytyka zdziwiła ją, a po chwili rozpłakała się i uciekła do łazienki. Oświadczyła mi jedynie, że mimo wychowywania trzyletniego dziecka, daje z siebie wszystko w pracy na pełny etat, a po powrocie do mieszkania sprząta, od czasu do czasu przygotowuje posiłki i stara się jak najwięcej czasu przeznaczyć dla malucha. Wypomniała mi, że co wieczór ze skrajnego przemęczenia ledwo zipie i brakuje jej już energii, by organizować dla mnie jakiekolwiek rozrywki.

„No to super" – przeszło mi przez myśl. „Weźmy chociażby taką Tamarę, która jest tak poukładana, że oprócz tego, że wspina się po szczeblach kariery i pracuje jeszcze po godzinach, to dodatkowo uczy się już piątego języka obcego, a do tego starcza jej energii, by wieczorami imprezować ze znajomymi albo chodzić do kina czy teatru".

O tym wszystkim wiedziałem z Facebooka, od kiedy Tamara dodała mnie do listy swoich znajomych. „Chcieć to móc" - przemknęło mi przez myśl, krytycznie oceniając swoją małżonkę.

Mieliśmy wspólny projekt

Na początku nasz przełożony przydzielił nas do tego samego zadania. Razem mieliśmy opracować kompleksowy plan marketingowy dla nowego zleceniodawcy. Nigdy wcześniej nie współpracowałem z nikim, z kim dogadywałbym się tak dobrze, prawie bez używania słów. W ciągu zaledwie 6 tygodni, ja i Tamara stworzyliśmy tak świetną koncepcję, że klient był pod ogromnym wrażeniem, a nasz szef dał nam nagrodę równą miesięcznemu wynagrodzeniu.

– Coś mi się wydaje, że taki sukces aż prosi się o jakiś toast, nie sądzisz? – Tamara uśmiechnęła się kokieteryjnie.

– Dokładnie o tym samym pomyślałem! – odwzajemniłem uśmiech. – Masz jakiś konkretny plan?

– Co powiesz na to, żebyśmy w piątek po pracy wyskoczyli razem na jakiegoś drinka? Słyszałam o pewnym fajnym klubie, który niedawno otworzyli całkiem niedaleko naszego biura.

Okłamałem żonę

Tamara uwielbiała dobrą zabawę. Byłem pewien, że zabierze mnie w jakieś niesamowite miejsce. Skłamałem żonie, że mamy imprezę służbową, cała ekipa świętuje sukces ostatniego projektu i żeby na mnie dzisiaj nie czekała.  Do domu dotarłem tuż przed piątą nad ranem. Tamara zawróciła mi totalnie w głowie. Ta dziewczyna potrafiła zaczarować faceta. Pierwsze drinki i gadka szmatka przy barze, a po chwili nawet nie zauważyłem, kiedy Tamara wyciągnęła mnie do tańca.

Pierwszy raz od wesela siostry mojej żony, czyli jakieś cztery lata temu, miałem okazję potańczyć. Znów poczułem się młodo i atrakcyjnie, a nie jak facet tuż przed czterdziestką. Po tej imprezie w klubie, między mną a Tamarą zaczęło iskrzyć.

Kiedyś, idąc przez korytarz w pracy, dla żartu chwyciłem dłoń Tamary. Ku mojemu zaskoczeniu, ona nie zabrała swojej. Potem, podczas firmowego zebrania, gdy siedziała koło mnie, podała mi karteczkę. „Dziś o 20 u mnie. Zrobię coś pysznego. Chcę ci podziękować za tę ostatnią analizę. Chyba znowu awansuję".

Doskonale zdawałem sobie sprawę, że ta cała analiza była jedynie wymówką. Owszem, wykonałem ją starannie i znacząco wsparłem Tamarę w jej następnym przedsięwzięciu, ale taka była moja powinność. Identycznie postąpiłbym wobec kogokolwiek innego i ona świetnie zdawała sobie z tego sprawę. Ale w żadnym wypadku nie miałem nic przeciwko temu, że mnie do siebie zaprosiła. Każdego dnia rozmyślałem o tym, aby spotkać się z nią w cztery oczy.

Okłamałem Anię mówiąc, że czeka mnie pracowita noc w firmie, ponieważ finalizujemy ważne przedsięwzięcie i istnieje prawdopodobieństwo, że do rana będziemy przykuci do monitorów. W przeszłości zdarzały się podobne sytuacje, więc nie wyczuła, że ją oszukuję. 

Miałem romans

Udałem się prosto do mieszkania Tamary. Obydwoje wiedzieliśmy, w jakim celu to spotkanie. Na powitanie zaserwowała mi wystawną kolację – krewetki duszone na winie, a na deser własnoręcznie przyrządzone tiramisu. Pomyślałem wtedy z podziwem: „Rany, ta kobieta ma nie tylko bystrą głowę i niesamowitą figurę, ale na dodatek rewelacyjnie gotuje". Nasz romans trwał już kilka tygodni, gdy Tamara zaplanowała weekend w Monachium.

– Już wszystko zorganizowałam. Jeden z moich klientów organizuje tam spotkanie dyrektorów marketingu. Poinformowałam naszego przełożonego, że ktoś z naszej firmy powinien się na nim pojawić. Zgłosiłam naszą dwójkę jako chętnych – poinformowała.

– Chwileczkę, a co jeśli on się teraz czegoś domyśli? – zapytałem z niepokojem.

Nie chciałem gościć na językach wszystkich w firmie.

– Przestań, przecież on ma w głowie wyłącznie robotę. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wrócimy z tej wycieczki z co najmniej trzema dogadanymi kontraktami, które zapewnią nam projekty na kolejne kilka miesięcy. I to jedyne, co go interesuje. Także luz.

Wciąż kłamałem

Anna nie była zadowolona z mojego niespodziewanego wyjazdu.

– W ostatnim czasie rzadko pojawiasz się w domu – stwierdziła. – Nie masz bladego pojęcia, co się teraz u mnie dzieje – marudziła.

– Cóż takiego może się dziać? – zainteresowałem się. – Praca jak zwykle, a po niej bajeczki i zabawy z Kacperkiem.

– Zdziwiłbyś się bardzo – odparła enigmatycznie. – Tydzień temu dostałam awans. Teraz jestem menadżerką, dostałam podwyżkę, a konkurencja próbuje mnie wykupić – wyrzuciła z siebie jednym tchem.

Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Moja małżonka i wyższe stanowisko w pracy? Ta spokojna i nieśmiała kobieta, która dotychczas nie przejawiała żadnych aspiracji związanych z karierą? „Wygląda na to, że nie znam jej tak dobrze, jak mi się wydawało", przemknęło mi przez myśl. Już na lotnisku poznałem Tamarę z zupełnie innej strony...

Kochanka mnie przeraziła

Na sam początek oświadczyła, że odczuwa lęk przed lataniem, więc wstąpiliśmy do pobliskiej knajpki, gdzie upiła się winem na umór. Później, gdy już siedzieliśmy w samolocie, pożarła się z obsługą pokładową, wrzeszcząc tak głośno, że słychać ją było w całym samolocie.

– O matko, moja Ania nigdy by się tak nie zachowała – przemknęło mi przez myśl.

Potem, gdy już dotarliśmy na miejsce, w amoku latała po sklepach i wydawała wszystkie zarobione pieniądze na ciuchy, obuwie oraz kosmetyki. Wieczorem, padnięty po całym dniu harówki, marzyłem tylko o tym, żeby się położyć, a ona się na mnie obraziła, bo nie miałem ochoty wybrać się z nią do klubu.

– Ile ty masz lat, osiemdziesiąt? – spytała z pretensją w głosie. – To miał być nasz wspólny weekend, chcę się pobawić, tatuśku. 

Zgodziłem się towarzyszyć Tamarze, żeby uniknąć kłótni, lecz w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że ta kobieta, którą byłem tak oczarowany, jest co najmniej dwulicowa. W pracy potrafi być pełna ambicji, a w sypialni niezwykle zmysłowa, jednak na co dzień to po prostu rozpuszczona laska, dla której istnieją jedynie imprezy i kasa. Ciepło wspomniałem Anię i zrobiło mi się wstyd.

Doceniłem żonę

„Ale ze mnie dureń" – przeszło mi przez myśl. „Moja małżonka to kobieta pełna uczuć i serdeczności, która daje z siebie wszystko, wychowując naszego synka, a na dodatek odnosi sukcesy zawodowe. A ja dałem się zmanipulować jakiejś smarkuli, która traktuje mnie jak zabawkę i porzuci, gdy tylko znajdzie sobie nowego faceta". Wracając, poinformowałem Tamarę, że chcę zerwać naszą przelotną znajomość.

– Liczę na to, że nasza współpraca pozostanie bez zmian – oznajmiłem.

– Oczywiście – odrzekła Tamara. – Jeśli po każdym zakończonym romansie miałabym rezygnować ze wszystkiego, zamiast robić karierę, od dawna siedziałabym na bezrobociu – parsknęła śmiechem.

Zacisnąłem dłoń na mojej obrączce. „Dobrze, że dość wcześnie pojąłem swoje potknięcie i wciąż mam szansę to naprawić", westchnąłem w duchu z poczuciem ulgi.