Reklama

Dzwonił do mnie tylko wtedy, gdy miał problemy ze swoją dziewczyną. A właściwie z każdą ze swoich kolejnych dziewczyn.

Reklama

Nie od razu się zorientowałam, ponieważ nigdy o tym mi nie mówił. Zwykle siedząc w moim fotelu i pijąc mocną kawę, opowiadał o swoich planach, sukcesach zawodowych i chętnie słuchał moich pełnych aprobaty słów.

Kiedyś przemknęło mi przez myśl, że gdybym zamknęła oczy i zapytała go, w jakim są kolorze, nie umiałby odpowiedzieć. Bo po co? Wystarczy, że wpatrują się w niego z zachwytem. Taki to już los dziewczyny – kumpla.

Mogłam wkładać najbardziej szałowe sukienki, a on i tak nie dostrzegał we mnie pożądania godnej kobiety. Skoro jednak słuchanie go i wspieranie na duchu stwarzało okazję, by go widywać, nie miałam siły, by się tego wyrzec.

Byłam beznadziejnie, nieszczęśliwie zakochana. Choć z coraz większym trudem przychodziło mi znosić tę sytuację, zawsze, po każdym jego telefonie łamałam dane sobie słowo i szybko zmieniałam plany, żeby tylko móc się z nim spotkać. A potem znów całymi tygodniami czekałam i czekałam, aż raczy się odezwać.

Zobacz także

Nadeszła upragniona wiosna, marzyłam o spacerach po parku. Tymczasem Konrad wyjechał na dwa miesiące za granicę. Dowiedziałam się o tym przypadkiem. On nie wpadł na to, żeby mnie poinformować.

Zabolało mnie, że się nie pożegnał, że w ogóle nie wspomniał o planowanym wyjeździe. I może właśnie dlatego, żeby w końcu się dowiedzieć, czy mam na co liczyć, poszłam do wróżki.

Przyniosła małą buteleczkę z tajemniczym płynem

Właściwie to pani Stefania nie była wróżką. Leczyła ziołami, a z kart i z ręki wróżyła raczej rzadko. Moja mama znała ją od dawna i bardzo ceniła sobie jej rady.

Raz zabrała mnie ze sobą do jej małego domku. Zapamiętałam zapach suszonych ziół wypełniający tonące w półmroku pomieszczenie i to, że kot pani Stefanii nie odrywał ode mnie swych żółtozielonych oczu.

Pewnie dlatego poczułam się tak nieswojo, jakbym była w chatce bajkowej czarownicy.

O swojej wizycie nie uprzedziłam pani Stefanii. Postanowiłam ją odwiedzić pod wpływem impulsu.

Stojąc przy furtce, układałam sobie powitanie i przeprosiny, że przychodzę tak znienacka. Tymczasem ona mnie poznała, zapytała o mamę i ojca, pogłaskała mnie po policzku i zaprosiła na werandę.

Zanim zdążyłam wyznać, że przychodzę po wróżbę i po zioła, które sprawią, że mój ukochany zwróci na mnie uwagę, dostałam wonny napar z szyszek chmielu i rumianku. Pływały w nim płatki kwiatów, a parująca woń koiła napięte nerwy.

Pani Stefania czekała cierpliwie i nie pospieszała mnie. Jej szare oczy uśmiechały się do mnie i pod ich ciepłym spojrzeniem powoli uspokajałam się.

Kiedy wreszcie wykrztusiłam, po co przyszłam, nie okazała zdziwienia. Po prostu wstała i po chwili przyniosła z głębi domu buteleczkę z zielonkawym płynem, który tajemniczo zalśnił w słońcu.

Domyślam się, że to nie ta dawna miłość zaprząta ci myśli?

Zielarka dokładnie wyjaśniła mi, jak dozować miksturę. Rozwiała też moje obawy, że branie jej na nic się nie zda, bo eliksir powinien wypić mężczyzna.

– Te zioła są przeznaczone dla ciebie – powiedziała. – Najpierw zajmiemy się twoją mocą. Pamiętaj, by na czczo brać siedem kropli, a przed lekkim obiadem, podwieczorkiem złożonym z owoców i wczesną kolacją po trzy krople. Popijaj je szklanką letniej wody. Dla wzmocnienia działania powinnaś codziennie spacerować po parku, a jeszcze lepiej po lesie.

Dam ci adres synów moich dobrych znajomych, którzy prowadzą warsztaty relaksacyjne. Nauczą cię prawidłowo oddychać.

Ucałowała mnie na pożegnanie. Miałam pokazać się za parę tygodni.

Przyznaję ze wstydem, że minęło znacznie więcej czasu, zanim znów ją odwiedziłam.

Gdy pani Stefania zobaczyła mnie z ganku, rozłożyła ramiona i ruszyła w moją stronę. To jednak była prawdziwa wróżka.

Reklama

– Bardzo się cieszę, dziecko, że już żaden eliksir nie jest ci potrzebny – mrugnęła do mnie. – I bez niego po powrocie ten twój Konrad popatrzył na ciebie inaczej, prawda? Jesteś ślicznie opalona, wysmukła. Spacery po lesie zamiast czekania na kanapie na telefon i pocieszania się batonikami to sprawiły. To cała tajemnica. Domyślam się też, że to nie ta dawna miłość zaprząta twoje myśli. Ciekawa jestem, który to z braci sprawił, że tak promieniejesz szczęściem? A swoją drogą, to prawda, że zioła wzmacniają. Sprawiają, że człowiek sam potrafi odnaleźć w sobie siłę. Opowiesz mi o tym przy filiżance werbeny?

Reklama
Reklama
Reklama