„Jego ojciec wiecznie imprezował, dla matki ważniejsza była kariera. Tylko ja byłem prawdziwym rodzicem pasierba”
„Zaskakujące było usłyszeć podobne wyznanie od niemal pełnoletniego chłopaka. Jednocześnie jednak bardzo przyjemne. Zadeklarowałem swoją pomoc. Los dał Hubertowi solidnego kopa w tyłek. Brakowało mu jedynie osoby, która od czasu do czasu doceni jego wysiłki i zachęci do działania”
- Listy do redakcji
Mogłem sobie gadać
Starałem się przemówić mu do rozsądku, używałem najróżniejszych argumentów, ale tego gówniarza nic nie ruszało. W głowie Huberta zakodowało się, że jako, iż nie jestem jego starym, nie mam prawa się wtrącać. Gdy tylko napomknąłem o szkole i o tym, że nawet na trzy tygodnie żaden lekarz mu zwolnienia nie wystawi, bez ogródek wypalił:
– Daj spokój! Na co mi ta buda? Przecież jak będę czegoś ciekawy, to sobie to wynajdę w necie.
Dalsza dyskusja nie miała celu. Był zdecydowany towarzyszyć swojemu tacie w trasie koncertowej, pełniąc rolę asystenta technicznego od nagłośnienia. Przez ponad dwie dekady ojciec mojego pasierba udzielał się muzycznie, zasiadając za bębnami w rozmaitych „składach” i nierzadko koncertował w odległych miejscach. Wprawdzie nie zrobił oszałamiającej kariery, lecz dla syna stanowił niedościgniony wzór.
Rozwód rodziców, gdy Hubert miał zaledwie siedem lat, mocno nim wstrząsnął. Od samego początku główną winą za rozpad małżeństwa obarczał matkę, a sam najchętniej wyprowadziłby się do taty. Szczególnie w momencie, gdy ja zacząłem dzielić z nimi mieszkanie.
Od pięciu lat bez przerwy usiłowałem dogadać się z Hubertem. Za każdym razem robiłem to uczciwie, nie próbowałem go przekupić prezentami czy obdarowywać komplementami. Zależało mi na tym, żeby poczuł, że podchodzę do niego na poważnie, że jest dla mnie ważny i że mi na nim zależy. Bywało, iż dobrze reagował na moje wysiłki, ale z czasem, jak rósł, coraz bardziej się ode mnie odwracał. I w dodatku negował moje jakiekolwiek prawo do wpływania na jego życie.
Cóż miałem zrobić?
Gdy skończyłem gadać z młodym, wybrałem numer do Ali, która od paru dni była w zagranicznej delegacji. Ku mojemu zaskoczeniu, wieść o niespodziewanej eskapadzie chłopaka przyjęła wyjątkowo spokojnie.
– A może mimo wszystko spróbujesz z nim porozmawiać? – zapytałem niepewnie.
– Daj spokój, Karol. To prawie dorosły chłopak, doskonale zdajesz sobie sprawę, że od dziecka wpatruje się w swojego tatę jak w obrazek. Lada moment osiągnie pełnoletność i wtedy nie będę miała na niego żadnego wpływu. Jak postanowi zmarnować sobie przyszłość, to co mogę na to poradzić? Najwyraźniej wdał się bardziej w Krzyśka niż we mnie… – stwierdziła z rozżaleniem.
Cóż, nie miałem dużo do powiedzenia w tej sprawie. W końcu nie byłem jego biologicznym tatą, tylko ojczymem. Jakby tego było mało, to między mną a Alicją też nie układało się wtedy najlepiej. Od jakiegoś czasu była strasznie zafiksowana na punkcie swojej roboty, a ja z kolei pragnąłem, żeby więcej przebywała w domu. Po prostu chciałem mieć normalną, kochającą się rodzinę, tak jak to sobie wyobrażałem...
Młody Hubert, jak można się było spodziewać, ruszył w tournée z tatą. Kiedy wrócił, był tak zachwycony, że od razu chciał olać całą tę szkołę, bo po co mu to w ogóle? Alicja nie mogła na coś takiego pozwolić i stanowczo się sprzeciwiła temu pomysłowi. No to ten niepokorny smarkacz się spakował i poszedł do starego. A ojciec mu obiecał, że da mu jakąś fuchę za każdym razem, jak będzie gdzieś jeździł.
Rozstanie z Hubertem mocno odbiło się na Alicji. Bardziej niż kiedykolwiek poświęcała się obowiązkom zawodowym, a nasze spotkania stały się naprawdę sporadyczne. Coraz trudniej było nam dojść do porozumienia i nierzadko wdawaliśmy się w spory. W końcu doszedłem do wniosku, że nasza relacja straciła sens. Jako że nigdy nie zdecydowaliśmy się na oficjalne zatwierdzenie naszego związku, po prostu spakowałem manatki i ruszyłem w swoją stronę. Początkowo pomieszkiwałem u kumpla, a później trafiła mi się oferta wynajmu mieszkania. Zacząłem budować swoje życie od nowa. Alicja nie próbowała nawiązać ze mną kontaktu, więc stopniowo zacierała mi się w pamięci…
Mimo wszystko cenił mój wysiłek
I tutaj znienacka, po 12 miesiącach od naszego zerwania, w drzwiach stanął nie kto inny jak Hubert.
– Siema – wypalił pospiesznie.
Był nie do poznania. Niby taki dorosły, ale w sumie to bardziej dojrzały. Wyglądał jak facet po dwudziestce. I to nie byle jaki, ale taki, co w życiu nieźle oberwał. Słaba kondycha, gęba wychudzona i blada jak ściana.
– Siema – odpowiedziałem. – Wejdziesz do środka?
Kiedy go zaprosiłem, był naprawdę zadowolony. A jeszcze większą radość sprawiła mu przygotowana przeze mnie kolacja. Odniosłem wrażenie, że ostatnimi czasy niezbyt regularnie się odżywiał. Po skończonym posiłku spytałem go, co słychać. Na jego twarzy pojawił się smętny uśmiech i zaczął opowiadać. Początkowo mieszkanie z ojcem było niemalże jak raj na ziemi. Nie musiał nic robić, a prawie cały czas brał udział w jednej, wielkiej balandze. Do tego ciągle towarzyszył tacie w jego wyjazdach. Jednak kilka miesięcy później okazało się, że styl życia Krzyśka jest zbyt rozrywkowy, nawet jak na nastoletniego chłopaka.
Krzysiek z natury nie był typem kanapowca i wszelka rutyna szybko go zniechęcała. Według niego egzystencja powinna wyglądać jak nieustająca impreza. Hubert mimo wszystko widział to nieco inaczej. Kilka tygodni temu eksmałżonek Ali otrzymał ofertę, by pojechać na serię występów muzycznych do naszych zachodnich sąsiadów. Wyszło na jaw, że nie ma możliwości, żeby Hubert z nim pojechał. A przynajmniej taką wersję przedstawił Alicji.
Chłopak nie za bardzo dawał wiarę temu, co usłyszał od swojego taty, ale niewiele mógł z tym zrobić. Ojciec zostawił mu trochę kasy. Po jakimś czasie zadzwonił do syna, informując go, że z Niemiec pojedzie prosto do kraju fiordów, a później do ojczyzny wieży Eiffla. W związku z tym podjął decyzję, iż zrezygnuje z wynajmowanego lokum. Mówiąc wprost, zakomunikował Hubertowi, że powinien z powrotem zamieszkać z mamą.
– Słuchaj, co ty najlepszego zrobiłeś? – zapytałem zaskoczony.
– Mama dostała lepszą robotę w centrali firmy i wyfrunęła za granicę. Zacząłem cię śledzić, ale nieźle się ukrywałeś, stary…
– Dobra, ale po co w ogóle mnie szukałeś?
– No wiesz, nie za bardzo mam gdzie się podziać teraz – odparł, spuszczając wzrok.
– Spoko, to akurat nie problem, możesz u mnie zostać przez jakiś czas.
– Serio? Dzięki, stary!
– Tylko powiedz mi jedno, masz jakiś plan na przyszłość? Wiem, zaraz mi powiesz, że cię „męczę”…
– Nie, nie powiem ci tego. Teraz rozumiem, że mówiłeś wtedy z sensem. I żałuję, iż nie przekonałeś mnie do swojej racji jakimiś mocniejszymi argumentami.
Tylko na mnie mógł liczyć
Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem. Wyglądało na to, że mówi całkiem serio. I że nie powiedział tego tylko dlatego, iż zgodziłem się go przygarnąć pod swój dach. Hubert kontynuował:
– Byłeś dla mnie jedynie ojczymem. Ale teraz zdaję sobie sprawę, że jesteś gościem, któremu najbardziej na mnie zależy, znacznie bardziej niż moim starym. Ojciec ciągle zajęty imprezowaniem, a matka robieniem kariery. Ty jako jedyny nie chcesz, żebym zmarnował swoją przyszłość. Ostatni rok nauki zawaliłem totalnie, ale ten mogę jeszcze jakoś ogarnąć. Jeśli mi się uda, to za półtora roku podejdę do matury i pójdę na studia. Ale muszę mieć kogoś, kto mnie wesprze. Dasz radę, tato?
Zaskakujące było usłyszeć podobne wyznanie od niemal pełnoletniego chłopaka. Jednocześnie jednak bardzo przyjemne. Oczywiste było, że zadeklarowałem swoją pomoc. Los dał Hubertowi solidnego kopa w tyłek. Nie lekceważył on jednak nauki. Brakowało mu jedynie osoby, która od czasu do czasu doceni jego wysiłki i zachęci do działania.
Robiłem to z ogromną radością. Z taką samą, z jaką spędzałem z nim wieczory. To wszystko dawało mi namiastkę rodzinnego domu. Hubert czuł się smutny z tego powodu, że żadne z rodziców nie próbuje nawiązać z nim kontaktu. Każde z nich pochłonięte własnym światem, zakładało pewnie, że syn wybrał drugą stronę. A on postawił na tego trzeciego...
Karol, 46 lat